Czas czytania: 5 Min
Gdy zaczynamy mówić o byciu ojcem, często pojawia się pojęcie „rola”. I to prawda – jest to nowa rola, którą będziemy pełnić, jednak samo słowo rola może wskazywać również, że będziemy coś odgrywać według jakiegoś scenariusza, czyli prawdopodobnie tego, co społecznie przyjęło się jako „zadania dla ojca”. Założenia mówiące, kim i jaki powinien być dobry ojciec, w pewnym sensie usztywniają nas i nie pozwalają korzystać z własnych zasobów. Często okazuje się, że ten ideał ojca, który mamy w głowie, nie ma z nami nic wspólnego. I co wtedy? Nie pozostaje nam nic innego, jak odgrywać rolę. Bywamy wtedy sfrustrowani, niezadowoleni z siebie, czujemy, że nie pasujemy do sytuacji, w której się znajdujemy, tęsknimy za dawnym życiem. „Ja tu nie pasuję!” – to zdanie słyszę chyba najczęściej podczas konsultacji z ojcami. A co, gdyby w tym całym ojcostwie pozostać sobą?
„Nie jestem kompetentny”, „To mama wie lepiej niż ja”, „Matka ma instynkt macierzyński” – powtarzają ojcowie. Ale czy tak jest na pewno? Stereotypowy podział ról jasno wskazuje, że dzieckiem zajmuje się matka, a ojciec albo jest wykluczony, albo nie przystoi mu zajmować się dzieckiem. Na całe szczęście odchodzimy od tego „modelu”. Ma on jednak nadal swoje konsekwencje. Jeszcze wcale nie tak dawno temu ojcowie nie mieli praktycznie kontaktu z dziećmi, a ojciec bawiący się z dzieckiem w piaskownicy był dziwny i zawstydzał tym matkę dziecka. Można na podstawie tego wysnuć wniosek, że ojcom brakuje doświadczenia i praktyki, ale też osobistych doświadczeń z własnymi ojcami, bowiem dzisiejsi tatowie często są dziećmi ojców nieobecnych. A nie czujemy się przecież dobrze i komfortowo w sytuacjach, w których brakuje nam doświadczenia, gdy wkraczamy w obszar zarezerwowany dla kogoś innego, gdy przełamujemy stereotypy i zaczynamy robić coś, co jest „niemęskie”, gdy chcemy być ojcami dla swoich dzieci, ale nie wiemy, jak się tą opieką dzielić z matką dziecka. Brak kompetencji i doświadczenia, a także towarzysząca temu niepewność powodują, że ojcowie próbują naśladować matki. Matki są w oczach ojców ekspertkami, posiadaczkami instynktu macierzyńskiego, który powoduje, że wiedzą lepiej, a przynajmniej wiedzą. I tu warto poruszyć kwestię funkcjonowania domów wielopokoleniowych, których już nie ma. Teraz jesteśmy rodzinami nuklearnymi. Rodzina składa się często z mamy, taty i dzieci. Jesteśmy pooddzielani od bliskich setkami kilometrów i jeśli ojcowie nie włączą się w opiekę nad dzieckiem i zajmowanie się domem, to mogą się w swoim rodzicielstwie nie odnaleźć. Rodzi to w mężczyznach ogrom frustracji, a pary, które zostają rodzicami, bardzo szybko napotykają kryzysy. W wątpliwość poddane zostaje istnienie instynktu macierzyńskiego jako tajemnej wiedzy i umiejętności, które rzekomo posiadają matki. Obecnie o instynkcie macierzyńskim mówi się jako o efekcie doświadczenia, które kiedyś zdobywały kobiety żyjące w domach wielopokoleniowych, gdzie dzieci było po porostu więcej, gdzie opiekowały się rodzeństwem, dziećmi sióstr, braci i sąsiadów. Teraz, gdy żyjemy w rodzinach nuklearnych, kobiety nie mają takich doświadczeń i często pierwsze dziecko, które rodzi się parze, to też pierwsze niemowlę, z jakim mają do czynienia i matka i ojciec. Poziom wiedzy i doświadczenia jest u nich taki sam. Ta informacja bywa zaskakująca zarówno dla matek, jak i dla ojców. Jest pomocna o tyle, że z matek ściąga ciężar odpowiedzialności, a ojcom dodaje wiary w siebie. Bo skoro startujemy z tego samego poziomu, to pojawiająca się później dysproporcja jest efektem naszych działań. I nie ma tu wielkiego znaczenia to, że ojciec pracuje do 17.00, a mama jest z dzieckiem w domu. Nie o czas, ale o odpowiedzialność za dziecko tu chodzi.
Bycie odpowiedzialnym za własne dziecko to poczuwanie się i rozumienie, że za jego życie i zdrowie ojciec odpowiada w równym stopniu jak matka, że jest on jego pełnoprawnym opiekunem i za wyjątkiem karmienia piersią może wykonywać wszelkie czynności, które wiążą się z opieką na dzieckiem. Odpowiedzialność za dziecko to również wiara w to, że się potrafi i że nie jest się w niczym gorszym. I jeśli tylko ojciec da sobie szansę i spędzi z własnym dzieckiem sam na sam wystarczająco dużo czasu, to będzie ekspertem w usypianiu, w utulaniu, w zabawie, w opowiadaniu bajek i wspólnych szaleństwach.
Gdy mężczyzna dowiaduje się, że będzie ojcem włącza się w nim poczucie finansowej odpowiedzialności za dziecko i matkę. By wywiązać się z tego zadania, oddaje się pracy ze zwiększoną motywacją, ale tym samym znika z życia rodzinnego, chociaż jest wtedy najbardziej potrzebny. I tu pojawia się pretensja o brak zaangażowania. Ale jak to? – pyta ojciec. – Przecież zaharowuję się dla Was! I to prawda. Nie czując się ekspertem w realizacji zadań domowych, oddaje się pracy, bo tam jest większe prawdopodobieństwo sukcesu. Jest to jednak też w pewnym sensie wymówka, by nie podejmować nowych zadań, właśnie tych związanych z opieką nad dzieckiem. W tacie pojawia się strach o to, że się nie spisze, zawiedzie, zrani, skrzywdzi, bo przecież nie wie, a ta niewiedza zwiększa prawdopodobieństwo popełnienia błędu i narażenia się na krytykę ze strony matki. Więc po co? Jednak, przy pełnym szacunku do motywacji, aby zarabiać pieniądze i zapewnić dobry byt rodzinie, ojcowie powinni mieć na uwadze fakt, że pozbawiają się pięknej, bliskiej i niezwykle ubogacającej relacji z własnym dzieckiem, gdy wychodzą z założenia, że to zadanie matki.
Może czas przestać sztywno się trzymać tego, co było. To, co było, dawno minęło. Mamy zupełnie nowe czasy i okoliczności. Możemy robić to po swojemu i chociaż może nie zawsze wiadomo, jak być sobą i czego się chce, to apel jest jeden – nie uciekajmy w pracę/hobby/inne dziedziny życia.
Bądź ojcem, który aktywnie wychowuje, a nie ojcem, który pomaga matce w wychowywaniu. To najlepsze, co możesz zrobić dla swojego dziecka, siebie i matki Twojego dziecka. Do dzieła tato! 2. Kanguruj po porodzie. Kontakt skóra do skóry jest niezwykle ważny. Po porodzie matka Twojego dziecka może być w różnym stanie, może nie móc zająć się dzieckiem. To dobry moment, by przejąć opiekę nad maleństwem i rozpocząć w ten piękny sposób Waszą wspólną przygodę – kładąc je nagie na swoją nagą klatkę piersiową. Zalet kangurowania jest całe mnóstwo. Zachęcam do zgłębienia tematu. 3. Bądź w domu po powrocie ze szpitala tak długo jak to tylko możliwe. W tym czasie noś na rękach, w chuście, usypiaj, chodź na spacery, ubieraj, przebieraj. 4. Miej z dzieckiem wspólny czas – zaplanuj sobie czynności, za które odpowiadasz tylko Ty. Dobrym pomysłem jest na przykład to, abyś zawsze to Ty kąpał maleństwo – już od pierwszych dni. 5. Podejmuj samodzielne decyzje w sprawie dziecka, nie daj sobie wmówić, że źle nosisz dziecko, źle zmieniasz pieluszkę, źle je karmisz tylko dlatego, że matka dziecka robi to inaczej. Robisz to na swój sposób i jeśli czujesz, że masz rację, nie ustępuj. Nie oznacza to jednak, aby zawsze upierać się przy swoim i nie słuchać tego, co do powiedzenia ma druga strona. Autor: Sylwia Kopka, psycholożka
Kilka pomocnych wskazówek:
1. Bądź przy porodzie. Z jednym „ale”. Jeśli uważasz, że nie chcesz, nie czujesz się na siłach bądź cokolwiek innego mówi Ci, że to nie jest dobry pomysł, to tego nie rób. Ważne, by była to Twoja decyzja i byś ją rozumiał.
Osłonka piersi
SCF153/01
Wkładki laktacyjne
Jednorazowe
SCF254/61
You are about to visit a Philips global content page
Continue
Zobacz też:
Jak zmienić tradycyjną butelkę na taką z Responsywnym smoczkiem Natural?
Dowiedz się, jak sprawnie przejść w karmieniu dziecka z butelki tredycyjnej na taką z responwywnym smoczkiem, symulującym naturlany przepływ i tempo.
Zobacz więcej
Jak wprowadzić butelkę responsywną dla dziecka karmionego piersią?
Dowiedz się, jak do karmienia dziecka piersią wprowadzić karmienie z butelki w taki sposób, aby było ono naturalne i możliwie zbliżone do karmienia piersią.
Zobacz więcej
Dlaczego to tak ważne, by dziecko kontrolowało przepływ mleka podczas karmienia butelką?
Dowiedz się, jak sprawić, by dziecko odpowiednio kontrolowało przepływ mleka podczas karmienia butelką i czemu naturalny rytm karmienia jest tak istotny.
Zobacz więcej